58-latek przez fałszywych brokerów stracił 200 000 zł

i

Autor: MP

Oszustwo

58-latek przez fałszywych brokerów stracił 200 000 zł

2024-09-23 11:43

Do siedleckiej policji zgłosił się mężczyzna, który padł ofiarą fałszywych brokerów. Chcąc wypłacić rzekomo zgromadzone kryptowaluty, dał się zmanipulować i stracił 200 000 zł.

Jak informuje komisarz Ewelina Radomyska 58-latek pod koniec sierpnia otrzymał telefon od kobiety, która powiedziała mu, że w 2022 roku otworzył rachunek kryptowalutowy w jednej z firm. Rzekomo od tamtej pory w wyniku operacji przedsiębiorstwa przyznano mu 1,07 BTC, ale żeby wypłacić tę kwotę musi wyrobić jak najszybciej swoją historię wpłat na tym koncie. Sztuczna inwestycja wiązała się z wyrobieniem certyfikatu i wpłatą około 50 000 zł na jedną z platform kryptowalutowych. Dodatkowo mężczyzna musiał na swoim komputerze zainstalować aplikację zdalnego pulpitu, aby nagrywać sesje do Komisji Nadzoru Finansowego.

Po wpłaceniu pierwszych 50 000 zł mężczyzna otrzymał wiadomość, że przez blokady bankowe i nie okazanie konta firmowego musi wykazać się przelewami wynoszącymi 19% całej kwoty już istniejących na jego koncie bitcoinów. 58-latek miał przelać kolejne 50 000 zł. Wtedy fałszywa brokerka zaproponowała współpracę. Następnie mężczyzna razem z brokerami próbował wypłacić rzekomo zgromadzone środki. Przy tak dużej transakcji konieczne było wykupienie ubezpieczenia w wysokości 50 000 zł. Mężczyzna wpłacił kartami podaną kwotę na platformę kryptowalutową. Okazało się, że ubezpieczenie nie zostało wykupione do 30 dnia miesiąca i trzeba było je ponowić za kolejne 50 000 zł. Po tej operacji pieniądze na platformie miały być gotowe do przelania ich na konto prywatne 58-latka.

Po jakimś czasie mężczyzna otrzymał maila od Komisji Nadzoru Finansowego, że aby przejść weryfikację dochodów i potwierdzić legalność swoich środków musi poprzez platformę kryptowalutową przelać na swoje konto bitcoiny za kwotę 44 260 zł. Dopiero ta wiadomość wzbudziła podejrzenia 58-latka. Mężczyzna wydrukował jej treść i pojechał do Warszawy do siedziby Komisji Nadzoru Finansowego. Na miejscu dowiedział się, że KNF nie przesyła takich pism drogą elektroniczną, tylko pocztą tradycyjną. Poinformowano go także, że wskazana w piśmie osoba nie pracuje w KNF, a zaistniała sytuacja jest oszustwem internetowym.