Wskutek interwencji mieszkańców sąsiednich działek, radni wprowadzili do programu ostatniej sesji dodatkowy punkt obrad, wycofujący ten teren ze sprzedaży. Za rezygnacją z niej opowiedziało się 15 radnych, przeciw było czterech, a trzech wstrzymało się od głosu. W trakcie obrad Wojciech Piesio, naczelnik Wydziału Geodezji siedleckiego magistratu, wyjaśniał radnym, że na działce nie rośnie las, tylko duża ilość krzewów i drzewa.
W pobliżu znajduje się obszar chronionego krajobrazu, ale nie na terenie samej działki, która od początku była przeznaczona na zabudowę. Prezydent Andrzej Sitnik przekonywał natomiast, że mieszkańcy okolicznych posesji, kupując je w przeszłości, zdawali sobie sprawę z tego, że ta sąsiednia może zostać zabudowana.
– Wszyscy, którzy kupowali tam działki, budowali domy, mieli pełną świadomość, że linia zabudowy kończy się przy ulicy. Więc każdy, kto tam wcześniej kupował działki, budował dom, miał świadomość, że jeszcze na tych działkach, które przylegają do ulicy, będą budowane kolejne domy – mówił.
Nie przekonało to jednak zdecydowanej większości radnych, którzy ostatecznie opowiedzieli się za rezygnacją ze sprzedaży terenu na ulicy Borówkowej. Zdaniem prezydenta ich decyzja może odbić się negatywnie na tegorocznym budżecie Siedlec.
– Z przykrością mogę tylko odnotować ten fakt, że na jednej sesji podejmowana decyzja o sprzedaży, a na drugiej, ze względu na interwencję dwóch osób, decyzja jest cofana. Ma to wpływ na to, co możemy w mieście zrobić (…) Jak będą mniejsze wpływy do budżetu, no to wiadomo, że będą też ograniczone możliwości, dotyczące inwestowania i rozwoju miasta. Tym bardziej że ponad 600 tys. zł, pierwsze postąpienie to minimum blisko 700 tys. zł wpłynęłoby potencjalnie do budżetu miasta – wyjaśnia prezydent.
Utracone w ten sposób dochody magistrat będzie musiał jakoś zrekompensować. Prawdopodobnie miasto zrezygnuje z jakichś wydatków, np. zrealizowania którejś z zaplanowanych wcześniej inwestycji.