Spór wywołały nowe, wyższe stawki i zmiany w sposobie opłacania miejsc na targowisku. Dzierżawca chciał, żeby handlujący płacili za 3 miesiące z góry. – Udało nam się wynegocjować inne warunki – mówi Robert Szczepanik, wiceprezydent Siedlec.
- Zgodnie z postulatem osób, które handlują uzgodniliśmy, że opłaty będą uiszczane co miesiąc a ich wysokość zależy od wielkości straganu. Ja tylko podam przykład, że tam gdzie dzierżawca podał kwotę 230 złotych, to teraz udało nam się zejść do 185 i taka opłata będzie obowiązywać kupców – wyjaśnia.
Dzierżawca zgodził się na ustępstwa, ale na zasadzie „coś za coś”.
- Żeby pójść na rękę i skłonić go do większej ugody w stosunku do kupców zdecydowaliśmy się, po rozmowie z panem prezydentem, że przedłużona zostaje dzierżawa, nie do końca tego roku, tylko do końca przyszłego. To był też warunek, który postawił dzierżawca – mówi Robert Szczepanik.
Gdyby porozumienia nie udało się osiągnąć, najprawdopodobniej od lipca bramy targowiska zostałyby zamknięte, a kupcy znaleźliby się na bruku w czasie, kiedy handel kwitnie. Nowego dzierżawcy nie można byłoby wyłonić od razu, bo obowiązuje trzymiesięczny okres wypowiedzenia umowy. - Miasto zostało trochę postawione pod ścianą – przyznaje wiceprezydent. - Jeżeli chcielibyśmy być konsekwentni i nie przedłużylibyśmy dzierżawy, to automatycznie około 100 osób, które we wtorki i piątki prowadzą handel na targowisku zostałoby pod bramami rynku. Głownie kierując dobrem kupców podjęliśmy taką decyzję – dodaje.
W ramach uzgodnień mają się też poprawić warunki sanitarne na rynku. Jest szansa na nową toaletę, o którą od dawna proszą kupcy. A w przypadku kolejnych przetargów i umów z dzierżawcami miasto planuje wprowadzić zapis o obowiązku przeprowadzania konkretnych prac remontowych.