- Szczególnie kwiecień był dramatyczny. Wówczas przewieźliśmy prawie 85 procent mniej pasażerów niż w analogicznym miesiącu poprzedniego roku – mówi Jacek Dmowski, prezes siedleckiego MPK.
Mniej pasażerów, to mniejsze przychody. Spóła próbowała ratować trudną sytuację, m.in. zawieszając część połączeń. - W kwietniu zrobiliśmy 40 procent kilometrów w stosunku do zakładanego planu, dzięki temu jakieś złotówki zostały – dodaje prezes.
Wraz z początkiem czerwca największe ograniczenia zostały zniesione i teraz więcej osób może podróżować autobusami. Nie wiele to jednak zmieniło, bo nadal nie działają szkoły. - Jest to dla nas ciężki czas. Praktycznie cały czerwiec będziemy bez dużej części pasażerów, a w związku z tym, że dzieci nie wrócą w tym roku szkolnym do szkół, już od 15 czerwca wprowadzimy wakacyjny rozkład jazdy – mówi Jacek Dmowski. Prezes zauważa również, że część mieszkańców boi się jeszcze korzystać z komunikacji publicznej. To - jego zdaniem - efekt przestróg, które płyną z rządu. - Jeśli władza rządowa najwyższego szczebla przestrzegała i przestrzega przed korzystaniem z komunikacji publicznej, to na pewno zdarzy się niewielki odsetek ludzi, którzy będą jej unikać – tłumaczy i dodaje, że w autobusach nadal prowadzona jest regularna dezynfekcja i klienci mogą czuć się bezpiecznie.
Wstępne prognozy wskazują, że sytuacja siedleckiego MPK może się poprawić dopiero we wrześniu - jeśli oczywiście nie będzie powrotu fali zachorowań. Władze spółki zapewniają, że póki co nie planują odbijać strat podwyżkami cen biletów.