Mieszkańcy Siedlec są zdania, że lockdown nałożony przed Wielkanocą na zakłady kosmetyczne i fryzjerskie źle wpłynie na sytuację lokalnych przedsiębiorców. Popierają tych, którzy decydują się pracować, mimo zakazów. „Każdy musi się z czegoś utrzymać” – mówią, podkreślając swoją solidarność z właścicielami zamkniętych salonów.
i
Autor: Monika PółbratekDo niedawna salony kosmetyczne i fryzjerskie mogły pracować, zgodnie z wymogami sanitarnymi przyjmując znacznie mniejszą liczbę klientów niż kiedyś. Teraz ich właściciele musieli odwołać wizyty klientów zapisanych przed świętami
POSŁUCHAJ SONDY z mieszkańcami Siedlec: jak zamknięcie branży beauty wpłynie na sytuację właścicieli salonów kosmetycznych i fryzjerskich?
Zdaniem siedlczan, w dobie pandemii sytuacja wielu przedsiębiorców jest bardzo ciężka, a małe lokale, takie jak zakłady fryzjerskie, nie zawsze mogą otrzymać pomoc finansową od państwa. Przed świętami ich właściciele na pewno liczyli na nieco większy zysk, a obostrzenia uniemożliwiły im zarobek. W związku z tym najprawdopodobniej będzie w tym tygodniu funkcjonowało w mieście „podziemie fryzjerskie”. Jak dodają mieszkańcy, na miejscu właścicieli takich salonów, postąpiliby podobnie.
– Gdybym była fryzjerką, powiem szczerze, to bym to samo robiła. W domu bym przyjmowała tych klientów. Bo to jest bez sensu, naprawdę, to co oni wyprawiają, ten rząd – mówi emerytowana mieszkanka miasta.
Według obowiązujących obostrzeń, zamknięcie branży beauty ma potrwać do 9 kwietnia. Siedlczanie obawiają się jednak, że jeżeli liczba zakażeń koronawirusem w regionie nie spadnie, zakaz może zostać przedłużony.