Zdaniem siedlczan, w dobie pandemii sytuacja wielu przedsiębiorców jest bardzo ciężka, a małe lokale, takie jak zakłady fryzjerskie, nie zawsze mogą otrzymać pomoc finansową od państwa. Przed świętami ich właściciele na pewno liczyli na nieco większy zysk, a obostrzenia uniemożliwiły im zarobek. W związku z tym najprawdopodobniej będzie w tym tygodniu funkcjonowało w mieście „podziemie fryzjerskie”. Jak dodają mieszkańcy, na miejscu właścicieli takich salonów, postąpiliby podobnie.
– Gdybym była fryzjerką, powiem szczerze, to bym to samo robiła. W domu bym przyjmowała tych klientów. Bo to jest bez sensu, naprawdę, to co oni wyprawiają, ten rząd – mówi emerytowana mieszkanka miasta.
Według obowiązujących obostrzeń, zamknięcie branży beauty ma potrwać do 9 kwietnia. Siedlczanie obawiają się jednak, że jeżeli liczba zakażeń koronawirusem w regionie nie spadnie, zakaz może zostać przedłużony.