– W związku z epidemią koronawirusa i przymusową izolacją, jaka miała miejsce, zauważyliśmy taką tendencję, że zwiększyła się liczba wniosków do komisji z prośbą o porozmawianie z osobami, które mają problem alkoholowy. W ciągu miesiąca spłynęło do nas tych wniosków 18 (…) Więc problem izolacji równa się sięganiu po alkohol, żeby się odstresować czy z jakichkolwiek innych przyczyn. Ale realny problem jest – mówi Magdalena Chromińska, przewodnicząca Miejskiej Komisji ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Zwykle liczba takich wniosków to od ok. trzech do pięciu w miesiącu. W maju było ich zatem kilkakrotnie więcej. A przecież nie każda osoba mająca taki problem w swojej rodzinie, decyduje się na szukanie wsparcia w instytucjach miejskich. Dane te mogą być zatem niepokojące.
Zdaniem ks. Marka Bieńkowskiego, członka komisji, takie zwiększenie zainteresowania korzystaniem z pomocy może jednak wynikać nie tylko z tego, że mieszkańcy Siedlec w trakcie trwania epidemii zaczęli kupować i spożywać większe ilości alkoholu, ale także z tego, że w okresie kwarantanny narodowej rodziny miały więcej okazji do obserwacji alkoholików. Z konieczności spędzały z nimi więcej czasu, aż w końcu postanowiły zareagować na ich negatywne zachowania.
– Myślę, że też izolacja spowodowała, że ten problem wyszedł na jaw. Że ludzie nie potrafili inaczej spędzać wolnego czasu, tylko właśnie sięgając po alkohol. A osoby, które były w domu, zauważyły bardziej, że jest taki problem i dlatego zaczęły się interwencje – podkreśla.
Według ks. Bieńkowskiego, to że więcej rodzin alkoholików zaczęło się zgłaszać do komisji w poszukiwaniu wsparcia, jest jednak dużym plusem. Dzięki temu mogą one bowiem skorzystać z profesjonalnej pomocy.