W środę 1 stycznia żołnierz 18. Dywizji Zmechanizowanej samowolnie oddalił się z obozowiska w Mielniku, zabierając ze sobą broń służbową, a następnie oddał kilkadziesiąt strzałów w kierunku cywilnego auta, którym jechał ojciec z nastoletnią córką, po czym ukrył się w pobliskim lesie. W niedługi czas później został zatrzymany przez żołnierzy Zgrupowania Zadaniowego, stacjonujących w Mielniku w ramach operacji Bezpieczne Podlasie, związanej z ochroną granicy z Białorusią. Okazało się, że zatrzymany żołnierz był nietrzeźwy. Badanie wykazało blisko 2 promile alkoholu w jego organizmie. Na szczęście w wyniku incydentu nikt nie doznał obrażeń.
Okoliczności zdarzenia wyjaśnia Żandarmeria Wojskowa pod nadzorem prokuratury. Jak informuje Polska Agencja Prasowa, prowadzący od dziś śledztwo w tej sprawie dział ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, podlega formalnie Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Postępowanie prowadzone jest w kierunku usiłowania zabójstwa, czyli zbrodni zagrożonej karą pozbawienia wolności – od lat 15 do dożywocia. Dziś po południu, gdy wytrzeźwiał, żołnierz usłyszał trzy zarzuty – usiłowania zabójstwa, gróźb karalnych i przekroczenia uprawnień. Śledczy skierowali też do sądu wniosek o tymczasowy areszt dla mężczyzny. Z ich dotychczasowych ustaleń wynika że, żołnierz oddał kilkadziesiąt (co najmniej 65) strzałów z broni palnej w kierunku cywilnego pojazdu. Zatrzymał na drodze samochód, którym jechały dwie osoby – kierowca i jego córka, siedząca na fotelu pasażera obok.
– Dziewczyna uciekła z samochodu, ojciec w pewnym momencie ruszył, żeby uciec przed tym żołnierzem, który go zatrzymywał. Gdy odjeżdżał, w kierunku samochodu został oddany co najmniej jeden strzał, który trafił m.in. w siedzenie pasażera, które było puste – relacjonuje prok. Piotr Antoni Skiba, rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej.
Żołnierz podejrzany jest też o przestępstwo z części wojskowej Kodeksu Karnego. Chodzi o przepis mówiący, że karze podlega żołnierz, który wprawił się w stan nietrzeźwości na służbie lub będąc do takiej służby wyznaczonym.
Jak informuje ppłk Kamil Dołęzka, rzecznik operacji Bezpieczne Podlasie, sprawca zdarzenia to 25-letni szeregowiec 3. Batalionu Strzelców Podhalańskich, który do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej wstąpił w kwietniu 2024 roku, a na granicy pełni służbę od początku grudnia. Z rozmów z przyłożonymi miało wynikać, iż nie było wcześniej „symptomów dziwnego zachowania” u tego żołnierza, który miał być „zdyscyplinowany i spokojny”. Dziś został on zawieszony.
– Z pewnością będzie usunięty z szeregów Wojska Polskiego, bo dla takich osób nie ma tutaj miejsca – raz, że nie ma miejsca dla osób, które stanowią zagrożenie dla siebie samych i dla osób trzecich, ale też i dla takich, które – będąc w mundurze – spożywają alkohol – zaznaczył rzecznik.
Niebezpieczny incydent, do którego doszło 1 stycznia, wywołał zaskoczenie, smutek i konsternację wśród żołnierzy.
– Wszyscy tutaj jesteśmy zdziwieni, z jednej strony tym, co się mogło stać, z drugiej wszyscy żołnierze są lekko zszokowani i rozgoryczeni, że ogrom niemal sześciomiesięcznej pracy 6 tys. ludzi został (...) pogrzebany przez zachowanie jednego żołnierza. Położyło się to cieniem na ich pracę – podkreślił ppłk Dołęzka.
Mimo tego, co się stało, rzecznik operacji Bezpieczne Podlasie zapewnił, że w związku ze służbą na granicy wojsko ma „wypracowane stosunki z ludnością miejscową”, a jego relacje z nią „są naprawdę pozytywne”. W ramach działań zaradczych, w związku z wydarzeniami w Mielniku, odbyły się już spotkania przedstawicieli wojska z wójtem tej gminy i z dyrekcją miejscowej szkoły, do której uczęszcza dziewczyna, która jechała z ojcem ostrzelanym samochodem. Miało to na celu uświadomienie lokalnej społeczności, że żołnierze nie stanowią żadnego zagrożenia, a mieszkańcy mogą czuć się bezpiecznie.
Źródło: inf. pras. PAP - rof/ joz/ mhr/ swi/ agz/ amac/
Polecany artykuł: